Własna strona ślubna i internetowy foto-album on-line to rewelacyjny pomysł, efektowny i praktyczny.Pozwoli oszczędzić czas podczas przygotowań i zapewni niepowtarzalną oprawę ślubnym zdjęciom.
Od czerwca jestem chodzącym szczęściem: poślubiłem kobietę moich marzeń. Półtora roku przygotowywaliśmy się do tego wyjątkowego momentu Czas dzielący nas od wyznaczonej daty wydał się biec okrutnie wolno i jednocześnie zbyt szybko, byśmy byli w stanie ogarnąć całość przygotowań. Ale każda chwila poświęcona organizacji naszej uroczystości zaprocentowała w tym cudownym dniu, kiedy składaliśmy sobie Przyrzeczenia.
Moja żona spędzała każdy niemal wieczór na buszowaniu w Internecie, wyszukując nowinki i rozwiązania, które według niej, były najbardziej trendy. Zależało jej również na tym, by w taki sposób pokierować przygotowaniami do naszej uroczystości, by pochłaniały one jak najmniej czasu, którego wciąż nam brakowało.
Pewnego wieczoru moje Kochanie znalazło w necie serwis, który proponował spersonalizowanej strony www dla Młodej Pary. Obejrzeliśmy demo. Zaprezentowana tam strona ślubna ogromnie się na spodobała. Szczególnie, że przeczytaliśmy o możliwości modyfikacji projektu według własnych wskazówek i upodobań.
Po kilku rozmowach telefonicznych dopełniliśmy formalności i złożyliśmy zamówienie na naszą własną stronę ślubną. Mogliśmy na niej zamieścić wszystkie najważniejsze informacje o naszym ślubie i weselu. Rodzina i znajomi byli zachwyceni pomysłem. Wyjątkowo pomocna dla dalszych krewnych okazała się mapka dojazdowa do kościoła i domu weselnego. Najwięcej pochwał natomiast dostała żona za przedowcipnie napisaną historię naszego związku.
Po ślubie skorzystaliśmy z możliwości internetowego foto-albumu. Wszyscy, którzy pytali nas o zdjęcia z uroczystości byli usatysfakcjonowani: mogli obejrzeć fotki z kościoła, plenerowe artystyczne ujęcia i najciekawsze weselne sytuacje. Co najważniejsze, rzeczywiście zdjęcia oglądali tylko zainteresowani – firma zapewnia całkowitą dyskrecję. Dostęp do strony mieli tylko ci, którym udostępniliśmy adres. No i przede wszystkim nie musieliśmy podróżować po całym kraju z płytkami czy papierowymi albumami, żeby zaspokoić ciekawość rodziny i znajomych