Młodzieńcy i dziewczęta w tej samej szkole? To dla współczesnych ludzi – wychowanych w dwudziestym i dwudziestym pierwszym wieku sprawa oczywista i normalna. Zaś jeszcze wiek wcześniej pierwsze feministki musiały walczyły o prawa uczęszczania do szkoły w męskim towarzystwie. Pierwsza uczelnia dla obu płci powstała w USA w 1833 r.
Szkoły dla obu płci uznajemy za nowoczesne, spełniające wymogi współczesnego świata, sukces kulturowy, wsparcie tezy równości płci. Tymczasem w początkach lat 90. ubiegłego stulecia, niespełna 30 lat po ustanowieniu koedukacyjnego systemu nauczania zaczęły się nasilać polemizujące z takim system nauczania.
Na początku, głosy krytyki były bojaźliwe, symboliczne, niszowe i zredukowane do szkół o światopoglądzie religijnym. W dzisiejszych czasach coraz więcej Psychiatra Warszawa profesjonalistów odkrywa minusy tej formy edukacji. Wskazując na wyniki badań postawiono tezę, że koedukacyjne podstawówki dyskryminują chłopców. Powód? Bo zdobywanie wiedzy w szkołach opiera się na nauce mnemonicznej i współpracy – do czego lepiej, z racji płci predysponowane są dziewczynki.
I choć MEN nieco inaczej tłumaczy wyniki badań to może warto prześledzić argumenty dwóch stron.
Przeciw. Tę grupę będzie reprezentował wybitny dziecięcy psycholog. Warszawa zaś posłuży mu jako miasto, gdzie zbierał dowody na poparcie swoich wniosków i tak:
Nastawia on uwagę na to, że dorastający dziewczęta i chłopcy zamiast skupiać się na nauce, wiele swojej energii kierują ku drugiej płci. Kolejnym wnioskiem przeciw wspólnemu nauczaniu jest różne tempo dojrzewania dziewcząt i chłopców. Przez długi czas chłopcy nie mają możliwości dorównać dziewczynkom pod względem skupienia, pisania, koordynowania kilku czynności, pozostając lepiej rozwiniętymi pod względem fizycznym. Dziewczęta i chłopcy różnią się zwłaszcza w tym co ich do nauki i rozwoju motywuje: chłopców – współzawodnictwo, sprawdzanie się; dziewczynki – współdziałanie, wspólne opracowywanie ćwiczeń, kontakt z innymi. A takie „dziewczyńskie” postępowanie wynagradza właśnie system oświatowy.
Koronnym argumentem przeciw wspólnemu nauczaniu są, stwierdzone w różnych badaniach, po prostu lepsze wyniki kształcenia w szkołach tylko męskich i tylko żeńskich.
Za. Tę grupę reprezentował zagraniczny psycholog, który pracował w szkołach w całej Europie.
Twierdzi on, że mamy obowiązek odpowiedzieć sobie na pytanie – do czego chcemy młodzież wychowywać: do wiedzy czy do relacji? Bo jeśli priorytetem jest zdobywanie wiedzy, wówczas być może nauka zróżnicowana będzie dużo lepszym rozwiązaniem. Jeśli jednak, prócz nabywania wiedzy, ważne są dla nas umiejętności społeczne wówczas lepiej sprawdza się koedukacja. Konfrontacja z kolegami obu płci daje pełną odpowiedź na pytanie: jaki jestem – dodaje znany psycholog.