Połączyła ich wspólna pasja

Bywa tak że mąż wychodzi z domu rano, wpada w południe na obiad, a potem przychodzi nawet o północy. Jacek jest pracoholikiem i nic na to nie da się poradzić. Jeśli się za coś bierze, robi to z pasją i doprowadza każdą rzecz zawsze do końca. Niestety, to sprawia, że urlop mamy bardzo rzadko. Mimo to kochamy się bardzo mocno, cieszymy się że generalnie możemy spędzać dużo czasu razem. Nasze pociechy rosną zdrowe. Jesteśmy zadowoleni z życia i bierzemy oddech pełną pierwsią. Jest wiele sposobów na poznanie się a w dzisiejszym pędzoącym świecie tradycyjne randki przy okazji zabaw, wieczorków zapoznawczych lub klubów dyskotekowych odchodzą do lamusa. Coraz częściej zdarza się poznanie kogoś na całe życie przy okazji uczęszczania do tej samej szkoły lub po prostu w sieci może tu waśnie czekam na ciebie

Wszystkie decyzje podejmujemy razem. Rodzinne, i zawodowe. Wspólna praca ma swoje plusy i potrafimy dobrze zorganizować sobie czas, ale ma ona również minusy gdyż nie umiemy zostawić jej za progiem domu. To podobno niezdrowa psychiczna przypadłość ale nam specjalnie ona nie przeszkadza.

W lecznicy szefem jest mąż, który spędza tam znacznie więcej czasu, bo zawód lekarza weterynarii wymaga wielu poświęceń a wielu rzeczy nie da się przewidzieć. Życie pisze własne scenariusze. Można sobie planować, ale gdy pojawi się psiak z przeciętą łapą, trzeba mu pomóc natychmiast. Ja bardziej zajmuję się rodziną mamy trójka dzieci.

W dzisiejszych czasach weterynaria jest damskim zawodem, ale gdy my studiowaliśmy proporcje były przeciwne – na roku było ponad 100 mężczyzn i tylko 8 dziewcząt. Byłyśmy na świeczniku. Akademik, w którym mieszkałam, (tylko dla dziewcząt) istny babiniec. Dziś rzecz niespotykana. W porze obiadowej koledzy regularnie, odwiedzali nas w nadziei zjedzenia czegoś smacznego, ale Jacek nigdy nic nie chciał jeść. nie po to przychodził

Ślub braliśmy o w pół do ósmej rano. Bo zaraz po nim był ślub kościelny z białą suknią i welonem oraz skromnym weselem. Pobraliśmy się zaraz po studiach, i przez następny rok pracowaliśmy w Łodzi, gdzie stawialiśmy pierwsze kroki w naszym zawodzie. A gdy postanowiliśmy założyć własną lecznicę i wybraliśmy Kraków, choć żadne z nas wcześniej nie mieszkało w stolicy małopolski. Ja pochodzę z górnego Śląska, a mąż z Podkarpacia więc Kraków jest akurat w połowie drogi a ponadto oboje bardzo lubimy to miasto.