Wokulski wówczas czuje się zdradzony, oszukany, co artysta dramatyczny ukazał znakomicie. W akcie desperacji Wokulski postanawia popełnić samobójstwo. Oglądając te sceny szczerze odczuwa się atmosferę lęku, rozpaczy. Beata Tyszkiewicz jak Izabela była bezbarwna, wolno rzec „bezpłciowa”. Ale taka tylko była prusowska Łęcka. Wielką sztuką w celu aktorki jest odegranie postaci w gruncie rzeczy bezosobowo, nie ukazując żadnych uczuć, spośród wiecznym sztucznym uśmiechem na twarzy, bez reagowania na bodźce zewnętrzne; żarliwie charakteru osoby
sukienki żyjącej poniżej kloszem, we własnym, może nawet wyimaginowanym, świecie, zimnej oraz próżnej. Beata Tyszkiewicz zgoła oddała naturę Łęckiej- typowej „lwicy salonowej”. W scenach z Wokulskim dała widzowi do zrozumienia, podczas gdy wyniosła zaś oschła jest Izabela. Na szczególną uwagę zasługuje dodatkowo zabawa Tadeusza Fijewskiego, kto na skutek swym niewątpliwym zdolnościom sukienki ukazał nam niekłamaną uciecha Rzeckiego, gdy ten po cios wiodący prym po powrocie zobaczył Wokulskiego. Widać było, iż kocha go jak własnego syna. Tego idealistę cechowała niebywała skromność, co dawało się zwietrzyć w grze Fijewskiego. W obrazie Hasa nieobecność historii związanych spośród Rzeckim, opisanych w „Pamiętniku starego subiekta”. Prus bardziej w zrozumiały sposób ukazał stosunki śmierci sukienki Rzeckiego, co w filmie nie zostało ukazane aż w gruncie rzeczy wyraziście. Nie ma także ani słowa o losie Izabeli, która owo wstąpiła do klasztoru. Zarówno z książki jak i z filmu nie wynika jednoznacznie, co stało się z Wokulskim. Przede wszystkim atoli w filmie absencja wątku związanego spośród panią Stawską i kradzieżą lalki. Uważam, iż filmu Hasa nie wolno nazwać adaptacją książki Bolesława Prusa, wyłącznie filmem opartym na tej powieści. Jednym z nielicznych atutów filmu jest znakomita uciecha aktorów. tpR