Przybliżały się ferie zimowe i zastanawialiśmy się co by tu ciekawego wykonać. Logiczne było, że w grę wchodzi tylko jakiś wypad, bo nikt nie pragnął siedzieć przez dwa tygodnie w metropolii. Długo zastanawialiśmy się gdzie by się udać, żeby naturalnie móc poszusować na nartach, ale także wyśmienicie się zrelaksować. Wreszcie jeden z naszych znajomych opowiedział nam, że jego rodziciele spędzili ostatnio wczasy w Piwnicznej Zdrój. Nie myśleliśmy czy to aby dobry zamiar, aczkolwiek już kiedyś słyszałam jak kumple wychwalali narty w Piwnicznej Zdrój. Zdecydowaliśmy więc postawić wszystko na jedną kartę i zamówiliśmy kwatery w Piwnicznej Zdrój. Już na początku czekała nas sympatyczna sensacja, ponieważ okazało się, że kwatery w Piwnicznej Zdrój są dość tanie, mimo iż jest to popularna miejscowość rekreacyjna. Kiedy przybyliśmy na miejsce, rozpakowaliśmy się i szybko poszliśmy na szusy. Jako pierwszy ośrodek wybraliśmy Wierchomlę i muszę powiedzieć że było naprawdę super. Genialne trasy, doskonale przygotowane, różne orczyki i moc tras narciarskich o różnym stopniu trudności. Po pierwszym dniu na tutejszych stokach wiadomo już było dlaczego tak wiele ludzi chwali sobie narty w Piwnicznej Zdrój. Wieczorem okazało się, że można się tutaj także doskonale pobawić. Co prawda, nie są to może bary takie jak w olbrzymich aglomeracjach ale także mają swój specyficzny klimat. Na pierwszy ogień poszliśmy coś zjeść, bo po dniu spędzonym na nartach każdy już padał z głodu. Po znakomitym posiłku poszliśmy bawić. W jednej z restauracji do świtu tańcowaliśmy przy góralskich melodiach nuconych przez regionalny band. Impreza była naprawdę udana. Następnego dnia, troszkę osłabieni powtórnie udaliśmy się na stoki i kolejne dni mijały nam właśnie na nartach i zabawie. Nawet nie wiem kiedy, ferie się zakończyły i czas było wracać do domu. Z przykrością opuszczaliśmy Piwniczną Zdrój, ale przysięgaliśmy sobie że powrócimy na wakacyjny do Piwnicznej Zdrój. Więc nie pozostało nam nic innego jak czekać na lato.