Nawet we współczesności nie brakuje osób, które słowo w słowo traktują treści z Biblii. Chodzi szczególnie o pewne wspólnoty protestantów, a ich znakiem firmowym jest kreacjonizm i zwalczanie teorii ewolucji. Ma to dla nich duże znaczenie ideologiczne, a na przykład w Stanach Zjednoczonych Ameryki na poważnie są postulaty, żeby kreacjonizm był uczony w szkołach na lekcjach biologii.
Wedle zwolenników kreacjonizmu całe życie na świecie pochodzi od bóstwa i zawsze wyglądało identycznie. O ile nawet Watykan przyznał, że teoria ewolucji to coś więcej, o tyle niektórzy fanatycy biblijni negują nawet istnienie dinozaurów. Upierają się, że wszystkie ssaki zostały rozumowo zaprojektowane i uformowane w takiej formie, w jakiej trwają do naszych czasów. Żadna szatańska ewolucja nie zachodziła nigdy. Wszelkie eksperymenty naukowe to mistyfikacja, a każdy atlas przyrodniczy albo podręcznik szkolny głosi obłudną propagandę.
Można zastanawiać się jaki sens ma rozpowiadanie podobnych bajek. Tak więc w praktyce poglądy odnośnie powstania świata i życia nie mają żadnego znaczenia w codziennym funkcjonowaniu. To wyłącznie (albo aż) ideologia, kwestie światopoglądowe. Jeżeli chodzi o zbudowanie samolotu pasażerskiego bądź laptopa, to nie można upierać się, że żelazo nie przewodzi prądu elektrycznego lub, że silnik samolotu odrzutowego pracuje na krew dziewicy. Co innego dywagowania o historii sprzed miliardów lat czy filozofii. Tam jest mnóstwo niezgodności i czystej wiary.