Zasypiam i przypomina mi się postać Schirrmanna z pomnika w jego rodzinnym mieście, z wyciągniętą w zapraszającym geście lewą ręką, jakby chciał powiedzieć: “proszę bardzo, tu jest pana pokój, tu jest pana łóżko, będzie się pan tu czuł miło i bezpiecznie i nie zapłaci dużo…”. Takie miejsca należało stworzyć i okazało się, że “można to sprytnie i łatwo zorganizować” i nie wymaga to wielkich nakładów. Najważniejsza jest zmiana sposobu myślenia: młodzi ludzie mogą podróżować i mogą nocować w wieloosobowych koedykacyjnych pokojach. To był prawdziwy kulturowy szok dla uporządkowanego mieszczaństwa.
Richard Schirrmann stworzył wiele miejsc określanych na początku mianem “schronisk młodzieżowych”, aby na początku lat 30-tych zostać prezesem International Youth Hostel Federation. Dzisiaj, miejsca stworzone zgodnie ze sposobem myślenia Schirrmanna to po prostu hostele.
Jedym z ciekawszych hostelowych propozycji jest Wilson Hostel na warszawskim Żoliborzu, ponieważ chętni mogą skorzystać z jedynych w tej części świata pokoi kapsułowych.
„Sprytnie, bardzo sprytnie i łatwo można to zorganizować” pomyślał trzydziestoletni Richard, nauczyciel w niemieckiej szkole na przedmieściach, organizując kolejny, kilkudniowy wyjazd dla swoich nastoletnich podopiecznych. Na jednej z wycieczek, warunki pogodowa zepsuły się tak nagle i tak bardzo, że klasa (koedukacyjna) była zmuszona do noclegu w lokalnej szkole. I co? No właśnie: nic. Wyspali się, wstali i pojechali dalej, aby po kilku dniach bezpiecznie wrócić do domu. “A więc możemy wyjeżdzać na kilka dni, nie dzieje się nic złego” pomyślał Schirrmann.