Ostatnio w naszej placówce dyrektor szkoły postanowił, że zorganizuje szkolenie. Byłam zdziwiona. Ale pomyślałam czemu nie zawsze, to coś innego niż tylko suche prowadzenie zajęć w szkole. W zasadzie byłam zawsze przeciwna takiemu przeprowadzaniu zajęć. Pomoce dydaktyczne są podstawą, bez nich niewiele uda się zdziałać. Uważałam przez cały okres mojego uczenia, że zajęcia z uczniami powinny zostać wsparte o te właśnie pomoce dydaktyczne.
Pamiętam już wtedy, kiedy belfer opuszczał zajęcia na chwilę wychodząc na wezwanie szefostwa czy po prostu ocucić głowę po sylwestrze to wstawałam i tłumaczyłam mojej klasie równania na siłę ciążenia. Tylko tamten czas był bogaty w różnego rodzaju pomoce dydaktyczne.
Nie czuł się za to odpowiedzialny, bo to przecież każdego sprawa co porabia w swoim powiedzmy prawie wolnym dniu. Jednak widać wydoroślał i postanowił zaprosić akwizytora sprzedającego różne pomoce dydaktyczne. Ku zdziwieniu innych, bo nie wiedzieli jak się do tego zabrać, ja skakałam z radości do nieba. Wreszcie przyszła pomoc dla zdolnej mojej młodzieży.
Jestem panią pedagog od kilkunastu lat. Z przekonaniem w mowie i czynach nauczam fizyki. Zawsze pasjonował mnie ten przedmiot. Nie rozumiałam ludzi w moim liceum za czasów młodej panienki, kiedy to świat stał przede mną otworem, którzy tak bardzo narzekali na fizykę i naszych wykładowców. Zawsze pierwsza zgłaszałam się do odpowiedzi i zawsze pierwsza oddawałam kartkę ze sprawdzianem.
Jednak mnie nigdy nikt nie brał pod uwagę, a ja zawsze na zajęcia, no może prawie zawsze, ale przeważnie starałam się dostarczać moim uczniom pomoce dydaktyczne, które by ich zainteresowały. Stąd też moim uczniowie zawsze chętnie przychodzili na zajęcia, a nie tak jak do innych wykładowców. Z ich zajęć większość uczniów zawsze uciekała, potem mając problemy z zaliczaniem różnego rodzaju przedmiotów. Ale to już nie była oczywiście dyrektora wina.